sobota, 30 czerwca 2007
zakonnica, angielski i podręczniki
* * * * * * *
Widziałam zakonnicę w tramwaju, nie taką straszną wronę czarną, ale taką jasną, przyjazną, w habicie szarym ale ciepło szarym. Wyszywała. Zazwyczaj zwiewam na widok zakonnicy, ale ta jakoś tak miło wyglądała, jak nie zakonnica, ale jakaś strażniczka świątyni, w starożytnych szatach. Też mam ochotę powyszywać...., już wcześniej tak miałam, jeszcze przed zakonnicą. A tu jeszcze koleżanka z pracy mówi mi, że ma takie marzenie, żeby wziąć wielką płachtę płótna i wyszywać co jej wyobraźnia podsunie, bez żadnych wzorów. Może jak się wzajemnie pomobilizujemy do zaczęcia to w końcu zaczniemy :) Moim ostatnim rękodziełem było ubarwienie białej firanki, zupełnie prostej, siateczki w kratkę bez żadnych wzorów, ciętej lekko na skos, co wykorzystałam do poprzetykania różnokolorowych nitek. Dziergałam ze dwa lata na raty, ale efekt dość ciekawy.
* * * * * * *
Do wtorku muszę nauczyć się angielskiego.
No muszę i już. Będzie mi potrzebny w pracy, na dodatek przez telefon, i to właśnie jest najgorsze. Mam nadzieję, że jak obejrzę w oryginale kilka filmów na dvd (rzecz jasna angielskojęzycznych:), zajrzę do starych notatek, posłucham starych kaset z których kiedyś się uczyłam, to mi się ośrodek używania angielskiego w mózgu rozrusza, rozgrzeje i poskłada do tego stopnia, że nie zrobię z siebie idiotki... Cóż za brak pewności siebie. No ale czasem tak bywa. Nie używam nic a nic, więc skąd mogę wiedzieć jak mi pójdzie? Słyszałam kiedyś, że np. Włoch który zna po angielsku sto słów chwali się, że doskonale zna angielski, a Polak znający tysiąc słów, uważa że angielskiego nie zna. Tak mamy, cecha narodowa ... Jest jedno wyjście :) Odrobina alkoholu i mówię po angielsku very well and no problem :)
* * * * * * *
Jako mamusia ucznia w wieku gimnazjalnym pomaszerowałam dziś do księgarni po książki. Wolę mieć z głowy, im wcześniej, tym lepiej, tak robię od kilku lat, w tej samej księgarni. Wkurzyłam się po trzykroć: nie było wszystkich książek, nie było zniżki, jak co roku w poprzednich latach, no i znowu do książek podoklejane były idiotyczne płyty CD, potrzebne....., Romek tylko jeden wie, na co i komu.... Dranie i złodzieje i oszuści skubią i tak oskubany naród, ale to już cios poniżej pasa, dorzucanie bezużytecznych płytek do obowiązkowych podręczników i zmuszanie rodziców do wyrzucania pieniędzy ... Prawie każda książka szkolna od kilku lat ma na okładce doklejoną kopertką z płytką, a za płytkę, każdą, proszę dodatkowe 7 złotych. Romku, mądra główko, nie zauważyłeś do tej pory w swoim ogródku takiego wyłudzania w żywe oczy, na maksa?
* * * * * * *
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz