.

De omnibus dubitandum est. Tempora mutantur et nos mutamur in illis. Homo sum: humani nil a me alienum puto. Manifesta non eget probatione. Non scholae, sed vitae discimus. Non omnia possumus omnes. Nulla dies sine linea. Nil desperandum. Sapere aude. Nolite timere. Miser, qui numquam miser. Omne ignotum pro magnifico. Cura te ipsum. Si vis pacem para bellum. Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabuntur. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. Per scientiam ad salutem aegroti.

kaleką matematyką obliczamy swoją wartość (Emily Dickinson)

sobota, 31 października 2015

Andrzej Bursa - "Zabicie ciotki"





Krótkometrażówkę zobaczyłam i od razu do biblioteki po pierwowzór. Czytałam już kiedyś? Zapewne tak, ale dziesięciolecia temu, więc oczywiście noch ein mall, tym bardziej, że to powieść krótka. A może nie czytałam?

Z przedmowy wydawnictwa IGNIS: Andrzej Bursa (1932-1957)... poeta kamikadze... poeta buntu, martwej perspektywy, czarnej poezji... liryka i brutalność... ekstremalny wyraz artystyczny... specyficzne poczucie humoru... Kraków... filologia słowiańska... "Piwnica pod Baranami"... Cricot 2... Kantor... dziennikarz...

Biedak zmarł na serce w wieku 25 lat. Szkoda wielka przeogromna. "Zabicie ciotki" już po jego śmierci wyciągnięto z szuflady w formie nagryzmolonych rękopisów. Trochę czasu zajęło zredagowanie, zapewne tekstu niepełnego. I wyszła jedyna powieść Bursy. Czytam teraz jego wiersze i żałuję, że już nic więcej.



- Pytał więc pan - podjął mój rozmówca - czy słyszałem głos Boży? Wydaje mi się, że nie można stawiać sprawy w ten sposób. Nie jestem dewotką miewającą objawienia. Wola Boża dociera do człowieka bez metafizycznego sztafażu. Po prostu objawia się ona przez pewne postanowienia i myśli naszego mózgu. Przez kierowane wypadkami naszego życia.
str. 57


Wiedziałem, że kobieta nie potrafi zaspokoić i zastąpić wszystkich tęsknot miotających mną, wiedziałem, że stabilizacja mojej miłości z Teresą byłaby morderstwem tej miłości. Ale oto pod wpływem dziewczyny zacząłem jak gdyby odzyskiwać wiarę w życie. Wiedziałem, że jest to złuda, i próbowałem sobie to tłumaczyć. Zbyt wiele lat łudziłem się marzeniami o podróżach, przygodach i nadzwyczajnych losach, jakie mnie czekają. (Zbyt wiele razy byłem za te marzenia miażdżony codziennymi sprzętami naszego mieszkania, salą wykładową, całą tą machiną potworności, w jakie byłem wprzęgnięty bez możliwości uwolnienia się). Jednak gdy byłem z Teresą, czułem się uspokojony i wierzyłem, wbrew logice, że czekają mnie jeszcze sprawy niezwykłe.
str. 73-74


- Zresztą nie wiesz, nie wiesz - zacząłem mówić bardziej chaotycznie - mówiąc to wszystko, staram się być powściągliwy, aby... - zgubiłem wątek słów i myśli - Teresa. Rozumiesz? Tysiące dni, tysiące godzin, podczas których nic się nie dzieje. Podstawowy pokarm mego dzieciństwa i wczesnej młodości. Marzenia okazują swoją zwiewność, co więcej, okazują się być trucizną utrudniającą zdrową wegetację. Czyż po to karmienie opowieściami i czynach królów, rycerzy i innych gierojów, żeby wegetować? Dlaczego zostałem skazany na wegetację? Kogo za to winić, kogo?
str. 90



Wydawnictwo IGNIS 1999
 projekt okładki: Michał Bursa

piątek, 23 października 2015

chopinowski październik


Cisza. Co to jest cisza? Po trzech tygodniach konkursu chopinowskiego wszędzie brzmi muzyka. Jeśli brak zewnętrznego źródła, słyszę ją w głowie. Słuchałam w tv, w radiu, przez komórkę ze słuchawkami, odtworzenia na komputerze, w najprzeróżniejszym otoczeniu, w autobusach miejskich, na ulicach, przystankach, tramwajach, na trawnikach, ławkach, w sklepach. Niemal nie robiłam zakupów, bo w podziemiach mojego sklepu traciłam zasięg. Zresztą po co jeść, muzyka to też forma energii i karmi. I to jeszcze jak! Tylko raz udało mi się dostać do filharmonii by posłuchać uczestników w II etapie. Byli to Rachel Naomi Kudo, USA; Kate Liu, USA; Eric Lu, USA; Łukasz Mikołajczyk; Alexia Mouza, Grecja/Wenezuela. Przy Kate Liu oniemiałam z zachwytu. Ale Eric Lu był rozbrajający. Ta dwójka wbiła mi się dożywotnio do serca. Przeżyłam przez te trzy tygodnie tak wiele momentów zachwytu różnorakiego, że aż niewiarygodne, ile człowiek może wytrzymać. Urosłam jakoś, zrobiłam się przezroczysta. Ilość procesów chemicznych w organizmie przez ten czas - niepoliczalna. Zrobiłam się lżejsza, jakaś bardziej skoczna, rzutka i mobilna. A u podstaw tego wszystkiego muzyka Fryderyka. Wszystko wokół nabiera szlachetności, wszyscy jakoś wypięknieli. Mam ochotę przytulać niemal wszystkich po kolei. Myślałam, że po konkursie mi przejdzie, ale jakoś nie chce. Musze się powstrzymywać przed uściskiwaniem znajomych ;) Najdrobniejsza rzecz jest spotęgowana i czuję się jak na jakimś mocnym dragu o długofalowym działaniu. Rozmawiałam z ludźmi i każda rozmowa była ciekawa. Zwłaszcza, kiedy ja o konkursie a oni zainteresowani podejmowali temat. Nie dało się właściwie oglądać filmów, więc znowu przerwa, ale już powoli zapełniam lukę. Udało mi się przecież jakoś wcisnąć "Ścieżki chwały" Kubricka, dokument "Niebieskie kwiaty" i już na bieżąco, bo wczoraj oglądałam cudną krótkometrażówkę animowaną Tomasza Bagińskiego "Kinematograf".

Ludzie. Cała masa, choć nieliczni, ale zmultiplikowani przez rolę, jaką odgrywają w moim życiu. Ci z którymi wespół słuchaliśmy konkursu. I nieznajomi z FB, którym ja czasem coś zalajkowałam, czasem ktoś mnie. I nieznajomi, ale przecież znajomi na wskroś, rodzina z muzycznego forum. I ci, z którymi mogłam spotkać się osobiście by radość dzielić w realu. Lub choć przez telefon czy e-mail. Aż szkoda, że nie mogłam się dzielić jeszcze tu, na blogu. Ale dzielę się teraz, od teraz. Mam nadzieję, że uda mi się już uprzedzać wielkie radosne muzyczne wydarzenia i dzielić się tu z Wami na bieżąco. Bo konkursy będą, bo koncerty będą, festiwale i to jakoś takie samolubne się tym wielkim dobrem towarzyszącym ciekawym wydarzeniom nie wymieniać.

I Requiem Mozarta było w Bazylice św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu, w 166. rocznicę śmierci Chopina, i poszłam i spłakałam się, ale wystałam do końca. I miałam zjazd klasowy i millions and millions różnego kalibru wydarzeń. Odsapnę troszku, zdystansuję się i wracam z kolejnym postem, soon. Już nie będzie tak długich przerw. Howg.