niedziela, 9 sierpnia 2015

tempo


Ciepełko. Dobrze, nareszcie nie marznę. Chyba, że ktoś z klimą przesadzi. Przeczytałam Kobietę z wydm, usiłuję dokończyć oglądanie filmu na podstawie książki, ale nie mam aż tyle wolnego, by dokonać tego za jednym zamachem. Dziś, na przekór temperaturze, prasowałam, chyba pierwszy raz od kilkunastu lat, robiłam zapiekanki w piekarniku, piję kubek za kubkiem i szklanka za szklanką. Napoje gorące, no ok, mocno ciepłe, czerwona herbata na zmianę z ziółkami. Lody omijam szerokim łukiem, oszczędzam gardło. No i jakoś nie mam pewności odnośnie zawartości loda w lodzie. Kilka miesięcy temu zjadłam jednego i od razu wyskoczył mi pryszcz. Przeczytałam nareszcie Tramwaj zwany Pożądaniem w tłumaczeniu Jacka Poniedziałka, cztery pozostałe sztuki Tennessee Williamsa czekają cierpliwie w kącie łóżka, śpię 10 cm obok tomu wydawnictwa Znak, chwała im za wydanie. Miałam być teraz gdzie indziej, albo jeszcze gdzie indziej. Przedobrzyłam, odwołałam, potem to drugie gdzie indziej odwołało mnie i teraz siedzę w domu, do 3 rano muszę zdążyć wyspać się porządnie, przeczytać 400 stron Jedwabnika (JKR), którą to powieść miałam oddać trzy dni temu. O piątej rano spotkanie ze SZTUKĄ. Kamera, akcja. Z energią.